Narty lubimy bardzo, ale narciarze z nas nie najlepsi. Wiecznie poczatkujacy. Trzymamy sie niebieskich i zielonych szlakow, bo glownie jezdzimy we Francji. Czerwone sa juz prawdziwym wyzwaniem, na ktore stac tylko Tate, najlepiej po wplywem duzej ilosci czekolady i w dodatku, gdy Mama nie widzi.
Ostatniej zimy odwiedzilismy Alpe d’Huez, o ktorym myslelismy od roku i ktore nas bynajmniej nie zawiodlo. Polozone na wysokosci 1800 m n.p.m. jest fanstastyczna baza narciarska dla poczatkujacych i zaawansowanych.
Zupelnie nieprzewidzianie udalo nam sie zamieszkac w domu wczasowym z wyjsciem na stok, tak, ze wychodzilismy z domu,w butach i nartach i wracalismy do domu prosto z trasy, z rozpedu wjezdzajac na hotelowy korytarz. Dzieki takiej dogodnosci, moglismy jesc wczesne obiady w domu, zeby potem wrocic na stok w pelni sil i narciarskiej werwy.
Najwyzszy punkt Alp d’Huez, z ktorego prowadza niebieskie szlaki, to 2700 m npm. Oczywiscie nie jest to najwyzszy dostepny punkt, ale dla nas wydawal sie zupelnie wystarczajaco wysoki. Widoki zapieraly dech w piersiach, a nartostrady pozwalaly poczuc pelna satysfakcje czesto graniczaca z brawura.
Nawet trzyletnia Tereska wlozyla na nogi narty, choc dla niej ciekawsze wydawaly sie wjazdy niz zjazdy.
Zabawne, ze po dniu ambitnego nartowania nader atrakcyjne okazywaly sie tradycyjne sanki. Zjazdy, wywrotki,a nawet podchodzenie pod gore dawaly moc radosci.
Mocno pozdrawiamy wszystkich rodzinnych nartowiczow i polecamy Alpe d’Huez w okolicach Grenoble.