Bedąc w Kornwalii postanowiliśmy na dzień przesiąść się na statek i dotrzeć do Wysp położonych o 3 godziny żeglugi na płd.- zachód od połwyspu. Są to Isles of Scilly. Jest ich wszystkich razem prawie 150, zamieszkane tylko przez około 2 tys. osób. Największa z nich (z tylko pięciu zamieszkałych) nazywa się Wyspa Św. Marii i można dostać się na nią statkiem lub samolotem. My wybraliśmy drogę morską i już przed ósmą rano stawiliśmy się w Penzence’kim porcie. Statek był niewielki, po brzegi wypełniony towarem zdążającym na wyspy. Z uwagą obserwowaliśmy załadunek tuż przed wpuszczeniem podróżnych na pokład. Większość z pasażerów wybierała się na wyspy tak jak my na dzienną wycieczkę i planowała powrócić ostatnim kursem poźnym wieczorem. Byli jednak i tacy, którzy zamierzałi zostać tam na dłużej.
Bez większych opóźnień i kłopotów wyruszyliśmy w morze zostawiając za sobą miasto Penzance i całą Korwalię. Początkowo z wielką ciekawością przygładaliśmy się sklalistym brzegom bardzo obfitym w jaskinie – sławne od wieków przez swoje znaczenie użytkowe dla przemytników i korsarzy. Gdy wypłynęliśy poza ląd, przygłądalismy się uważnie falom morskim, próbując wypatrzeć wśród nich delfiny lub foki. Wkrótce jednak okazało się, że nasze głowy i żołądki tak bardzo byly nieprzystosowane do przebywania na falach, że przestaly sobie dawac rade na coraz bardziej kołyszącym się statku. Nie tylko nasze zresztą. Gwarne rozmowy i śmiechy obecne na każdym deku wyciszyły się i tylko od czasu do czasu odzywały się zrozpaczone żołądki podróżnych.

Po dwóch godzinach zmagania sie z falami i kołysaniem pokladu, ktoś z najwyższego pokładu dostrzegł ląd i oznajmił to wszystkim w niepochamowanym przyplywie radosci. „Ląd! Jesteśmy uratowani !!” Rozmowy i śmiechy wróciły na wszystkie pokłady i choć do zacumowania było jeszcze ponad pół godziny, wszystkim czas ten upłynął w atmosferze powracającej nadziei na udany dzień.
Rzeczywiście, na wyspie było bardzo przyjemnie. Choć nie był to dzien upalny, spedziliśmy go częsciowo na plaży, a częsciowo spacerując po skalistych wybrzeżach wyspy.
Na wyspie można bylo wynając rowery, skutery, można wypłynąć jeszcze dalej na ocean w poszukiwaniu delfinów lub odkrywac uroki niezamieszkałych wysepek. Z pewnością warto zatrzymać się tam na dwa lub trzy dni. My jednak, przyznając się szczerze przed sobą, że są z nas szczury lądowe po prostu, z radością wieczorową porą wrocilismy spowrotem na stały tj. nieruchomy ląd.
Bardzo mi się podoba 😊 ten film 📹
PolubieniePolubienie